poniedziałek, 7 października 2013

Torcik Gianduia

Przyznaję się bez bicia i tortur - to mój pierwszy tort w życiu! I co? I jestem z niego baaardzo zadowolona!! :) Jest PRZEpyszny!! Delikatne orzechowe ciasto i genialny, lekki mus z mlecznej czekolady. Idealne połączenie! Warto spędzić nad nim trochę czasu (szczególnie, jeśli oddziela się przepiórcze białka od żółtek ;) ). Naprawdę warto!
A i jubilat był bardzo zadowolony :)

Przepis wzięłam z Kwestii Smaku. Ogromne dzięki za niego!! Tym razem niczego poza jajkami nie przerabiałam, ale jestem pewna, że biszkopt wyszedłby równie dobry na mące kukurydzianej - next time, bezglutenowcy kochani :)

No, to do dzieła i... udanych wypieków :)




Torcik Gianduia czyli tort orzechowy z musem z mlecznej czekolady


Biszkopt:
5 dużych jajek kurzych lub 6 średnich (albo 25 przepiórczych. WAŻNE: jajka mają mieć temp. pokojową) - oddzielnie białka i żółtka
100 g szklanka cukru pudru
85 g mąki pszennej
3 płaskie łyżki naturalnego kakao (gorzkiego)
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
65 g zmielonych orzechów laskowych*
40 g masła + do posmarowania boków tortownicy

Mus czekoladowy:
300 ml śmietanki kremówki 36% lub 30% (użyłam 30%)
300 g mlecznej czekolady

Polewa:
100 g mlecznej czekolady z orzechami laskowymi (użyłam czekolady Rittersport, ale równie dobrze nada się np. legendarna czekolada "z okienkiem" :) )
70 ml śmietany kremówki (30%)


*orzechy najpierw wysypujemy na suchą patelnie i prażymy, dopóki skórka nie zacznie pękać. Następnie się tej skórki pozbywamy, np. tak: ściereczkę składamy na pół, na jedną połówkę wysypujemy gorące orzechy, przykrywamy drugą i, pocierając, pozbywamy się skórki orzechowej. Gładkie orzeszki rozdrabniamy na mąkę (można w młynku do kawy), którą jeszcze przez chwilę prażymy na suchej patelni, żeby stała się bardziej sypka. UWAGA! Trzeba mieszać, bo mąka orzechowa lubi się przypalać. Studzimy, odmierzamy 65 g i odstawiamy.


No dobrze, a teraz ad rem...

Biszkopt:

1. Tortownicę o średnicy 22-24 cm rozpinamy, dno wykładamy papierem do pieczenia i zapinamy z powrotem tak, żeby papier wystawał na zewnątrz (prawie tak, jak się zapinało płótno do haftowania na tamborku... choć nie wiem, czy to komuś pomoże ;)). Boki tortownicy smarujemy masłem.

2. Mąkę przesiewamy dwukrotnie z kakao i proszkiem do pieczenia. Odstawiamy. Pamiętamy o przygotowanych orzechach.

3. Żółtka ucieramy z połową cukru pudru na jasną i puszystą masę (przychylam się do tego, co pisze autorka przepisu - min. 8 minut!). W drugiej misce ubijamy na sztywno białka, w połowie ubijania dodając powoli pozostały cukier puder, aż piana nie będzie błyszcząca (ale i sztywna!).

4. Masło roztapiamy i studzimy. 

5. Piekarnik nagrzewamy do 180℃.

6. Do ubitych żółtek dodajemy ostudzoną mąkę orzechową i miksujemy. Następnie dodajemy białka (w trzech partiach) i mieszamy delikatnie - sugeruję szpatułką. Proces "wmieszania" białek do masy przypomina trochę ten, który ma miejsce przy robieniu tiramisu - chodzi o to, żeby masa była lekka i puchata, a mikser to zniszczy. 

7. Na koniec dodajemy mąkę z proszkiem i kakao i również szpatułką mieszamy do połączenia się składników.

8. Masę wykładamy do tortownicy, wyrównujemy wierzch i pieczemy 27 minut. Po upływie tego czasu wyjmujemy, studzimy i kroimy na dwa lub trzy blaty (u mnie były 2).

Mus czekoladowy:
200 ml kremówki zagotowujemy i w gorącej roztapiamy 300 g czekolady mlecznej. Powstałą masę studzimy. Kiedy jest już zimna, ubijamy pozostałą kremówkę (100 ml) na sztywno i łączymy z masą. Sugeruję znów użyć szpatułki i mieszać delikatnie, żeby masa była puszysta. Jak już nam się to uda, wstawiamy do lodówki na jakieś 2 godziny.

Po upływie 2 godzin i wystudzeniu kremu, rozsmarowujemy/rozlewamy go na dolnym blacie (zamkniętym na powrót w tortownicy), przykrywamy górnym i wstawiamy do lodówki. U mnie stał całą noc.

Polewa:
Kremówkę zagotowujemy, rozpuszczamy w niej czekoladę. Jak trochę przestygnie, polewamy nią wierzch tortu i wstawiamy do lodówki na min. 30 min. przed podaniem.


Voilà!
Smacznego :)

4 komentarze: