sobota, 31 grudnia 2011

Babka w ciapki :)

Powinnam chyba zaprezentować dziś jakieś szalone drinki albo sylwestrowe przekąski, ale nie. Zaprezentuję... babkę! Sylwestrowo kolorową.
Babka w ciapki - udała się znakomicie. Jest całkowicie bezglutenowa, śliczna i taka nawet trochę...artystyczna :)
Chyba powinnam ją nazwać poważniej, np. marmurkowa, ale ciapki albo esy-floresy są milsze. Zresztą sami zobaczycie.

Za przepis (i inspirację) dziękuję Asi z Kwestii Smaku.


A wszystkim odwiedzającym Lisiecką Przystań życzę, żeby nadchodzący rok 2012 był pełen nowych, fascynujących smaków, siły do codzienności, odwagi do zabaw kuchennych i kulinarnych eksperymentów, miłości, dobrych ludzi i... małych przyjemności!





Babka w ciapki (marmurkowa)


120 g miękkiego masła (ważne, żeby je wcześniej wyciągnąć)
100 g gorzkiej czekolady (bezglutenowa jest Goplana)
150 g cukru pudru
130 g mąki ryżowej
100 g mąki kukurydzianej*
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia (u mnie bg)
skórka z 1/2 cytryny
1/2 szklanki mleka
1/3 szklanki kwaśnej śmietany (18%)
2 jajka kurze lub 10 przepiórczych

*lub 230 g mąki tortowej


Piekarnik nagrzewamy do 170℃. Keksówkę o długości 25 cm wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. Czekoladę połamać i rozpuścić w kąpieli wodnej. Cytrynę sparzyć i zetrzeć skórkę. Jajka rozbełtać. Mąki wymieszać z proszkiem, mleko ze śmietaną (w oddzielnych miseczkach).

Masło z cukrem zmiksować na gładką, aksamitną masę - na najwyższych obrotach miksera ubijać 10 min (nie skracajcie tego czasu, choćby Wam się wydawało, że już gotowe).
Do masy dodawać po łyżce jajka - miksować po każdym.

Następnie zmniejszyć obroty do minimum (można zmienić końcówkę miksera na mieszadło) lub łyżką wymieszać masę z 1/3 mąki (mąk) z proszkiem i 1/3 mleka ze śmietaną. Wymieszać. Dodać kolejna partię (1/3 +1/3), wymieszać. Powtórzyć do wykończenia składników.

Ciasto podzielić na 2 części. Do jednej dodać rozpuszczoną i ostudzoną czekoladę i bardzo delikatnie wymieszać łyżką. Do drugiej - skórkę z cytryny.

Nakładać po łyżce do foremki. Na koniec patyczkiem zrobić kilka ósemek. Piec ok. 50 min (do suchego patyczka) w środkowej części piekarnika.

Po wyjęciu - 20 min studzić w formie, potem na kratce.


Jest pyszna :)


Smacznego!!

czwartek, 29 grudnia 2011

Świąteczny keks z białą czekoladą

Postanowiłam zrobić świąteczny keks. Długo szukałam odpowiedniego przepisu, bo sporo mnie kusiło - czasem ciężko się zdecydować, a przecież nie da się zjeść wszystkiego. Ostatecznie zwyciężyła miłość do białej czekolady :)

Kiedy to ciacho siedzi w piekarniku, dom otula i wypełnia tak piękny zapach, że nie da się robić nic innego, jak tylko się nim zachwycać, karmić i zajmować czymś przyjemnym :)

Gorąco polecam!

Przepis z Kwestii Smaku. Troszkę zmieniłam, bo się okazało, że nie mam moreli, ale i tak wyszedł fantastyczny!




Keks z białą czekoladą (bezglutenowy)


125 g rodzynek
125 g suszonej żurawiny
250 g orzechów włoskich (posiekanych, ale nie bardzo drobno)
250 g mąki kukurydzianej
250 g miękkiego masła
200 g cukru pudru
5 jajek kurzych lub 20 przepiórczych
skórka starta z 2 pomarańczy
skórka starta z 1 cytryny
2/3 łyżeczki proszku do pieczenia (u mnie bg)
200 g roztopionej białej czekolady (2 tabliczki, bezglutenową robi Goplana)
2 łyżki likieru pomarańczowego (np. Cointreau)

Piekarnik nagrzewamy do 160℃.

Tortownicę (o średnicy 23 cm) smarujemy masłem i odstawiamy.

Bakalie i orzechy mieszamy z 30 g mąki kukurydzianej.

Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej.

Mikserem (na wysokich obrotach) ucieramy/ubijamy/miksujemy miękkie (to ważne!) masło z cukrem pudrem na puszystą, aksamitną masę - ok. 8 min. Nie skracajcie tego czasu nawet, jeśli wydaje Wam się, że to "już". Ta masa naprawdę będzie niesamowicie lekka i puszysta. Po 8 min. dodajemy skórki z cytrusów, a następnie jajka (po jednym, powolutku).

Łyżką/szpatułką mieszamy masę z resztą mąki i proszkiem do pieczenia. Dodajemy roztopioną czekoladę i likier pomarańczowy. Mieszamy na gładką masę. Na końcu dodajemy bakalie i orzechy. Przekładamy do formy.

Pieczemy 1 h 15 min w środkowej części piekarnika. Na ostatnie 15-20 min przykrywamy keks folią aluminiową. Pieczemy do suchego patyczka. Studzimy całkowicie w formie. Przed podaniem można posypać cukrem pudrem.

Przechowywać zawinięty w folii.

Smacznego!

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Ciasto marchewkowe o smaku piernika

Takie prawie świąteczne ciasto. Bardzo smaczne, wilgotne, piernikowe i z duuużą ilością bakalii (zależną od Was).

Wpis ekspresowy, bo Święta w toku :)




Ciasto marchewkowe o smaku piernika
(przepis własny)

3 szklanki utartej soczystej marchwi
3-4 jajka kurze lub 12-16 przepiórczych
1/2 - 2/3 szklanki oliwy z oliwek (albo innego oleju, którym akurat dysponujecie)
1,5 - 2 szklanki maki kukurydzianej
1 - 1,5 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia (bezglutenowego)
2 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
MNÓSTWO orzechów włoskich i rodzynek (wg uznania - ja dałam ponad szklankę orzechów i 2/3 szkl. rodzynek)
przyprawa do piernika - ja sypie prosto z torebki - ma pachnieć piernikiem :) (jeśli nie lubicie, nie sypcie albo nasypcie troszeczkę)



Piekarnik nagrzewamy do 180 st. C.

Jajka ucieramy z cukrem, powoli dodajemy mąkę, olej, marchewkę, proszek do pieczenia i sodę. 
Na końcu – orzechy i rodzynki.

Pieczemy ok. 1 h (lub trochę dłużej – do suchego patyczka).

Wystudzone ciasto polewamy polewą (wybaczcie tautologię) czekoladową lub każdy kawałek smarujemy serkiem waniliowym.


Smacznego!


wtorek, 13 grudnia 2011

Pieczone warzywa

Bardzo zimowa potrawa. Niezwykle sycąca.
Warzywa są mączne, słodkie, charakterystyczne dla... pieczonych warzyw :)
Przepis zaczerpnięty od Bei. Dzięki!

Interesujące.

I ślicznie kolorowe :)




Pieczone warzywa z kaszą gryczaną


6 maleńkich buraków
1/2 dyni hokkaido
2 pietruszki (średnie)
2 torebki kaszy gryczanej
pęczek natki pietruszki
orzechy (dowolne, ja akurat miałam nerkowca, choć myślę, że pistacje byłyby smaczniejsze)

sos: 3 łyżki oliwy z oliwek, 3 łyżki soku z pomarańczy (takiego świeżo wyciśniętego), 1 łyżka octu balsamicznego

Piekarnik nagrzewamy do 200 st. C.

Warzywa obieramy i kroimy w kostkę. Rozsypujemy na blaszce (lepiej nie mieszać, żeby się nie "pobrudziły" od buraków). Skrapiamy oliwą, delikatnie solimy i pieczemy do miękkości - dynię i pietruchę - 30 min, buraki trochę dłużej.

W międzyczasie gotujemy kaszę.

Łączymy jedno z drugim, polewamy sosem, doprawiamy solą i pieprzem, posypujemy posiekaną natką i uprażonymi na suchej patelni orzechami.


Smacznego!

piątek, 9 grudnia 2011

Sernik bananowy z polewą karmelową

Ostatnio jestem mocno zabiegana - weekend pod znakiem operowym ("Orfeusz i Eurydyka" Glucka) - trzy spektakle, trzy dni :) Ciekawa przygoda!

No i w tym całym rozgardiaszu zachciało mi się sernika. ZNÓW!
Inspirację znalazłam u myślącej mamy :)
Zmodyfikowałam po swojemu i wyszedł naprawdę pyszny. Coś dla tych, którzy przepadają za bananami i karmelem :)





Sernik bananowy z polewą karmelową


1 kg sera na serniki (u mnie tradycyjnie Piątnica)
1 niepełna szklanka cukru (tak, powiedzmy, 1-2 łyżek)
3 banany - dokładnie rozgniecione
1 cukier z prawdziwą wanilią albo ziarenka z 1 strączka
2/3 szklanki kremówki (36%)
3 duże jajka kurze albo 15 przepiórczych
2 łyżki mąki ryżowej

2/3 małej puszki masy krówkowej (do posmarowania wierzchu)

UWAGA!
Wszystkie składniki wyciągnąć wcześniej, żeby miały temperaturę pokojową. To ważne.

I teraz tak:
Piekarnik nagrzewamy do 175 st. C.
Tortownicę (23-25 cm) smarujemy masłem. Możemy też wyłożyć papierem do pieczenia, który wypuszczamy na zewnątrz tortownicy, jeśli nie jesteśmy pewni jej szczelności.

Do czaszy miksera wkładamy ser i mąkę i ucieramy je/miksujemy na średnich obrotach na gładka masę. Następnie dodajemy cukier i wanilię/cukier z wanilią. Ucieramy dalej na małych obrotach. Dodajemy banany (nie przestając miksować) i jajka (po każdym mieszamy jakieś 30 sek). Na koniec wlewamy kremówkę i miksujemy tylko do połączenia się składników.

Masę wlewamy do tortownicy, delikatnie potrząsamy do wyrównania powierzchni i wstawiamy do piekarnika (175 st. C) na 15 min. Po tym czasie zmniejszamy temperaturę do 120 st. C i pieczemy jeszcze 90 min.

Studzimy przez chwilę w półotwartym piekarniku, żeby nie popękał ze względu na zbyt dużą różnicę temperatur. Po upływie tej chwili wyciągamy i studzimy całkowicie.
Wystudzony sernik smarujemy masą krówkową i wstawiamy na całą noc do lodówki (bez obręczy!).

Smacznego :)

czwartek, 8 grudnia 2011

Keks

Prawie świątecznie :)
Bogaty, fajny keks, ale nie najlepszy, jaki w życiu jadłam. Zrobiłam bez polewy, ale Wam proponuję zrobić z. Nie miałam po prostu białej czekolady, a za ciemną jakoś nie tęsknię ostatnio.

Przepis z Kwestii Smaku.






Keks
(u mnie wyszło dużo - na dwie foremki 20 x 10 cm)


Bakalie:
1 szklanka rodzynek
1 szklanka suszonej żurawiny
10 suszonych śliwek pokrojonych w kosteczkę
1/2 szklanki posiekanych migdałów
3 łyżki posiekanej skórki pomarańczowej
50 g gorzkiej czekolady

Do namoczenia bakalii: 2/3 szklanki likieru pomarańczowego (Cointreau) i soku pomarańczowego (w sumie). Może być też brandy, czy grappa albo sam sok.

Dodatkowo dodałam:
1 cukier wanilinowy
3 łyżki dżemu pomarańczowego

Poza tym, co powyżej:
1 szklanka mąki orkiszowej (typ 700)
1,5 szklanki mąki kukurydzianej
1 szklanka płatków orkiszowych
1/2 szklanki brązowego cukru
2 płaskie łyżeczki sody
3 jajka kurze lub 12 przepiórczych
100 g masła (roztopionego)


Krok 1:
Przygotowanie bakalii.
Do garnka wlewamy alkohol lub/i sok. Doprowadzamy do wrzenia, zdejmujemy z ognia, zalewamy bakalie (oprócz czekolady!). Odstawiamy na 30 min.

Krok 2:
Dodatki mieszamy ze sobą, dodajemy czekoladę (posiekaną). Odstawiamy.

Krok 3:
Piekarnik nagrzewamy do 175 st. C. Formę (dużą) albo dwie małe smarujemy masłem i (jeśli chcemy) wykładamy papierem do pieczenia. Nie trzeba.

Krok 4:
W misce łączymy mąki, sodę, cukier i płatki.
Jajka roztrzepujemy z masłem, wlewamy do bakalii. Mieszamy. Przelewamy wszystko do suchych składników. Mieszamy do połączenia się wszystkiego.

Przekładamy do formy. Pieczemy w środkowej części piekarnika przez 40-45 min lub do suchego patyczka.
Studzimy dokładnie. Przechowujemy w folii aluminiowej.

Gdyby ktoś chciał robić polewę -> zerknijcie do oryginału.



Smacznego!






niedziela, 4 grudnia 2011

Najlepsze ciasto na pizzę

Właśnie wróciłam z Paryża i postanowiłam zrobić... pizzę :) Jednak Włochy są zdecydowanie bardziej moje. Sporo przepisów na ciasto już wypróbowałam - ten jest fantastyczny! Ciasto jest puszyste, z chrupiącą skórką... Marzenie :)

Nie jest bezglutenowe niestety - zrobiłam je z mąki orkiszowej (typ 700) - dobrego bezglutenowego jeszcze zrobić nie umiem, ale obiecuję osiągnąć kiedyś zadowalający rezultat i się nim podzielić.

Tymczasem - pizza odsłona kolejna - najlepsza (jak dotąd)!





Pizza
(na jedną pizzę o średnicy ok. 25 cm, przepis z Moich Wypieków)


1 i 1/3 szklanki mąki orkiszowej (typ 700)
1-1,5 łyżeczki suchych drożdży
1/2 łyżeczki soli
szczypta cukru :)
1/2 szklanki ciepłej wody

Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie (ja rozpuściłam w całej wodzie potrzebnej w przepisie, czyli w połowie szklanki). Odstawić na 5-10 min. Do misy miksera przesiać mąkę. Zrobić zagłębienie, do którego wlać/wsypać resztę składników (rozpuszczone drożdże, sól i cukier - ale naprawdę odrobinę). Wymieszać wszystko delikatnie łyżkę i poprawić hakiem do ciasta drożdżowego. Jeśli nie używacie miksera - wyróbcie ciasto ręką. Będzie gładkie i klejące się do rąk. W tym stanie ciasto przykrywamy ściereczką (umieściwszy je w miseczce, rzecz jasna, albo w czaszy miksera). Odstawiamy w ciepłe miejsce na 1,5 h. W tym czasie ciasto podwoi swoją objętość.

Piekarnik nagrzewamy do maksimum - u mnie 250-260℃.

Wyrośnięte ciasto uderzamy pięścią, żeby uciekł nadmiar powietrza, przekładamy na papier do pieczenia i rozciągamy w kształt pizzy (rękami upapranymi w mące, żeby się nie przyklejać :)). Smarujemy sosem pomidorowym, układamy jakie chcemy dodatki i wstawiamy do gorącego piekarnika. Pieczemy 15-20 min. Serem posypujemy pizzę dopiero pod koniec pieczenia.


Smacznego!!

wtorek, 29 listopada 2011

Sernik z białą czekoladą

Czy już wspomniałam, że uwielbiam serniki? :) chyba milion razy!
Dziś kolejny sernik - z białą czekoladą. Myślałam, że jej smak będzie zdecydowany i wybijający się, ale tak nie jest. Bynajmniej nie jest to wadą (po prostu wyobrażałam sobie coś innego).
Sernik jest bardzo delikatny! Nawet nie wiem, jak określić jego konsystencję - to coś pomiędzy lekkim a... kruchym. Naprawdę! Masa serowa jest niemal krucha.

Spróbujcie sami - zobaczycie. Generalnie jest naprawdę pyszny i, co ważne, nie-bardzo-słodki.
Ja lubię go z lemon curd'em (oczywiście!) albo konfiturą (niestety nie ma teraz świeżych owoców - dobrych!). Z jagodami, jak w oryginale (-> tu ) musi być jeszcze pyszniejszy :)

A! I jeszcze jedno: ja zrobiłam ten sernik bez spodu, bo tak lubię. Jeśli chcecie, w oryginale jest przepis na czekoladowy spód.




Sernik z białą czekoladą


1 kg sera zmielonego na serniki (u mnie, jak zwykle, Piątnica)
300 g białej czekolady (3 tabliczki)
2 łyżki cukru (ja dałam brązowy - jeśli lubicie bardziej słodkie, dajcie więcej - z taką ilością jest dość subtelnie słodki)
2 jajka kurze (duże!) lub 10 przepiórczych (a nawet 12!)*
1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej
50 ml śmietany (30%)**

Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej.

Piekarnik nagrzać do 120℃.

Ser zmiksować na średnich obrotach z mąką i cukrem.
Jak masa będzie aksamitna, dodać czekoladę, jajka (miksować 30 sek. po każdym) i na końcu śmietanę - miksować tylko do połączenia składników.

Szczelną tortownicę wysmarować masłem (nieszczelną wyłożyć papierem do pieczenia wypuszczonym na zewnątrz). Przełożyć masę. Wyrównać wierzch.
Piec 70 min. Wyciągnąć od razu. Wystudzić i zimny wstawić na całą noc do lodówki (bez obręczy!).


Proste, prawda?

Smacznego!


*w oryginale są same białka, ja dałam całe jajka, bo mi się nie chciało bawić się z oddzielanie białek od żółtek w przepiórczych jajkach :)
** to już mój dodatek

czwartek, 24 listopada 2011

Chlebek bananowy z białą czekoladą i słonecznikiem

Kolejny przepis na bananowe wypieki. W sumie nieplanowany, ale trafiony. Biała czekolada i słonecznik są w tym cieście niezastąpione (jeśli ktoś nie jest fanem białej czekolady, niech da taką, jaką lubi).
Przepis jest banalny, trzeba tylko mieć dziwne mąki pod ręką :) Choć myślę, że ze zwykłą mąką też by się udało.

Spróbujcie, zachęcam do eksperymentów.



Chlebek bananowy z białą czekoladą i słonecznikiem


100 g mąki kukurydzianej
80 g mąki ryżowej
80 g mąki migdałowej (*mielonych migdałów)
4 małe banany (rozgniecione widelcem)

100 g białej czekolady (posiekanej)
2 jajka kurze lub 8 przepiórczych
1/2 szkl. brązowego cukru

1/2 szkl. posiekanych migdałów (*albo orzechów włoskich, uprażonych)
1/3 szkl. pestek słonecznika (uprażonych)
1/2 szkl. oliwy z roztopionym masłem (w dowolnych proporcjach, u mnie 1/3 oliwy, 2/3 masła)
1 łyżeczka proszku do pieczenia (bg)
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią
sól

Piekarnik nagrzać do 180℃.

W misce wymieszać mąki, cukier z prawdziwą wanilią, proszek do pieczenia i sodę.

Jajka ubić z cukrem na gładką, białą masę. Dodać oliwę z masłem, wymieszać. Następnie wsypać mąkę z proszkiem, cukrem i sodą oraz szczyptę soli. Wymieszać. Na końcu dodać orzechy, pestki i czekoladę. Wymieszać (można łyżką).

Przełożyć do foremki-keksówki.

Piec 50-60 min do suchego patyczka. Jeśli wierzch zbyt się zezłoci, przykryć folią aluminiową i włączyć grzanie tylko od dołu.

Smacznego!

środa, 23 listopada 2011

Placki ziemniaczano-cukiniowe

Propozycja na bardzo szybki, awaryjny obiad. Pyszna propozycja :)

I tyle. Zatęskniłam za warzywami. Ot co!






Placki ziemniaczano-cukiniowe
(na 7-8 placuszków)

1 duży ziemniak
1 mała cukinia
1 mała cebula (albo średnia, jak ktoś lubi cebulowość potrawy)
1 małe jajko kurze albo 3 przepiórcze
1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej
sól, pieprz - do smaku
olej rzepakowy do smażenia


Warzywa zetrzeć na tarce (ja ziemniaki trę na bardzo drobnej, cukinię i cebulę na większych oczkach). Poczekać aż puszczą sok (głównie ziemniaki). Odlać. Dodać jajko/-a i mąkę. Doprawić. Minimalną ilością oleju posmarować patelnię (albo rozgrzać trochę większą ilość, jak ktoś lubi). Smażyć chwilę z jednej i z drugiej strony - do zrumienienia. Odłożyć na papierowe ręczniki na chwilę.
Podawać np. z kwaśną śmietaną.

Pyyycha!

Smacznego!

poniedziałek, 21 listopada 2011

Kruche ciasteczka z lemon curd

Wracam po przerwie. Przerwie na prace gospodarskie i nie tylko - strasznie dużo fizycznej pracy przeprowadzkowej, liściasto-grabiącej, porządkowej w różnym charakterze i umysłowej z dużą ilością dojazdów.
Trochę zmęczona się czuję, a na zmęczenie najlepszy jest...? Sernik z lemon curd albo... ciasteczka z tymże (moje zauroczenie tym cytrynowym kremem nie mija)!
Ciastka są wersją bezglutenową tego przepisu. Są bardzo kruche z pięknym, słonecznym witrażykiem cytrynowym. Przepis starcza na jakieś 30-40 ciasteczek. Ważne jest, żeby dołek w ciastku był głęboki, bo inaczej curd się wyleje i nici z witraża :)




Kruche ciasteczka z lemon curd (bg)

180 g miękkiego masła
4 duże łyżki cukru pudru
1 duże jajko kurze lub 5 przepiórczych
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii lub cukru z prawdziwą wanilią
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka startej skórki z cytryny
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżeczka proszku do pieczenia (bg)
2 szklanki mąki ryżowej
1 szklanka lemon curd (np. z tego przepisu: lemon curd)

Masło ucieramy mikserem do białości. Dodajemy cukier (jeśli używamy cukier z prawdziwą wanilią to też teraz dodajemy), ucieramy. Następnie dorzucamy jajka, sok i skórkę z cytryny (i ekstrakt, jeśli nie używamy cukru). Do gładkiej masy dorzucamy mąkę z proszkiem. Ucieramy na gładkie ciasto. Lepimy +/- kulę, zawijamy folią i wstawiamy na godzinę do lodówki.

Piekarnik nagrzewamy do 180℃.


Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Z ciasta robimy kuleczki (raczej małe), każdą spłaszczamy ręką. Na środku każdego krążka robimy zagłębienie (zgodnie z podpowiedzią autorki - świetnie sprawdza się zakrętka metalowa) - raczej głębokie, bo inaczej l. curd nam wypłynie i się przypali.
Zachowujemy odstępy między ciachami, bo rosną. Ja piekłam na 2 razy.

Pieczemy 15 min. Studzimy na kratce. Jemy wystudzone, bo inaczej są tak delikatne i kruche, że rozpadają się w dłoniach zanim dotrą do buzi :)



Smacznego!

poniedziałek, 14 listopada 2011

Bigos mojej Mamy

Najlepszy na świecie!!!

No, to tak w charakterze wstępu :)
To chyba pierwsza mięsna rzecz (nie licząc ryb) na tym blogu. Za to - doskonała!
Bigos kojarzy mi się ze Świętami. Choć jeszcze do nich daleko - zamykam mocno oczy na ten nietaktowny auftakt świąteczny galerii handlowych - postanowiłam umilić sobie ponurą listopadową rzeczywistość. Ogród tonie po prostu we mgle i liściach (tak, tak, niestety jeszcze ich nie ogarnęłam... Bo to ocean jest wszakże! ;) Jak można zgrabić ocean? Można na suchego jego przestwór jedynie wpłynąć :)), a ja ładuję do gara ogromnego (największego, jaki mam) piękną kiszoną kapuchę z beczki i cudownie pachnące grzyby, i ziele angielskie aromatyczne, i pieprz, i.... ale o tym poniżej.

Zapraszam do przygody z tym bigosem - nie jest tłusty i ciężki, jest za to fantastycznie kwaśny, pachnący Świętami i taki... polski i domowy :) Niech żyje kapusta kiszona i przepisy Mam!




Bigos


1 kg karkówki
2 kg kiszonej kapusty (z beczki, nie z folii - chyba, że macie jakąś dobrą z folii - ja nie znalazłam takiej...)
2-3 łyżki przecieru pomidorowego (nie passaty, tylko koncentratu)
garść suszonych grzybów (w zależności od preferencji - ja lubię, więc daję więcej)
1 duża cebula albo dwie średnie
oliwa oliwek do podsmażenia cebulki
5 ziarenek ziela angielskiego
5 sporych liści laurowych
10 ziarenek pieprzu czarnego
5 suszonych śliwek

Karkówkę (umytą rzecz jasna) kroimy w kosteczkę (niezbyt dużą raczej, choć i tak się skurczy), cebulę drobno siekamy, kapustę możemy trochę pokroić, ale nie musimy (ona z reguły jest już poszatkowana).
W dużym garnku rozgrzewamy kilka łyżek oliwy, cebulę szklimy, dorzucamy pokrojone w kostkę mięso. Smażymy, żeby zamknęły się w nim wszystkie pory. Można trochę posolić, ale odrobinę. Zobaczycie - z czerwonego mięso zmieni kolor na... hmm, popielaty :) Wtedy dorzucamy kapuchę, grzyby, śliwki, przyprawy i przecier/koncentrat. Zalewamy wodą (kapusta ma być przykryta, ale ledwo - nie chodzi o to, żeby zrobić zupę:)). Gotujemy jakieś 2 godziny pod przykryciem. Mieszamy od czasu do czasu.
Na noc odstawiamy z chłodne miejsce, następnego dnia zagotowujemy i gotujemy jeszcze z godzinę. W kolejnych dniach gotujemy już tylko chwilę. Najsmaczniejszy po kilku dniach - w ogóle im starszy, tym lepszy. Jeśli to dla Was za dużo - spokojnie można zapakować do słoików, jak przetwory i trzymać w lodówce przez, hmm, to dość długi czas przynajmniej kilkutygodniowy.

Smacznego!

niedziela, 13 listopada 2011

Babka bananowo-czekoladowa

Dziś krótko - fajna babka z tej babki :)
Mocno czekoladowa, z wyraźną nutą Cointreau, dobra nawet kilka dni później. Dość zbita i konkretna - to nie lekka, jak chmurka babka piaskowa, ale porządne czekoladowe śniadanie :)

Spróbujcie i sprawdźcie, czy taki smak Wam pasuje. Mi pasował. Bananów prawie się nie czuje, dodają jedynie wilgotności.




Przepis znalazłam u Bei. Przerobiłam na bezglutenowy.


Babka bananowo-czekoladowa (bg)
(forma do babki z kominem o średnicy 22 cm)


2 banany (w sumie 230 g owoców bez skórki - u mnie to były 2 banany i kawałek)
150 g gorzkiej czekolady (może być taka z pomarańczą)
220 g mąki kukurydzianej
niecała łyżeczka proszku do pieczenia (bezglutenowego)
1/2 łyżeczki sody
2 jajka kurze lub 8 przepiórczych
120 g brązowego cukru*
szczypta soli
120 g jogurtu naturalnego (użyłam greckiego)
50 ml mocnej, wystudzonej kawy
50 ml oliwy z oliwek lub roztopionego masła
3-4 łyżki Cointreau (początkowo alkohol jest dość wyczuwalny - można spokojnie pozostać przy 2 łyżkach. Jeśli robicie dla dzieci - dajcie sok pomarańczowy)
skórka z 1 pomarańczy (ja nie dałam, bo nie miałam, ale uważam ten dodatek za ważny, więc dajcie :) )


Piekarnik nagrzewamy do 180℃.
Banany rozcieramy widelcem. Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej, studzimy. Jeśli dodajemy masło, a nie oliwę - dorzucamy je do czekolady i rozpuszczamy. Mąkę mieszamy z proszkiem i sodą.

Jajka ucieramy z cukrem i szczyptą soli na gładką, białą, aksamitną masę. Dodajemy banany, skórkę pomarańczową, roztopioną czekoladę i - nie przerywając mieszania - oliwę (jeśli wcześniej dodaliśmy masło, oczywiście nie dodajemy oliwy), Cointreau/sok pomarańczowy i kawę. Na końcu, partiami, mąkę i jogurt.

Przekładamy do wysmarowanej masłem formy. Pieczemy ok. 50 min - do suchego patyczka.

Studzimy chwilę w formie (kilka - kilkanaście minut), potem wyciągamy na kratkę i dostudzamy.


Smacznego!


* w oryginalnym przepisie było 155 g, ale mąka kukurydziana jest słodkawa i ja daję zawsze mniej. Jednak, jeśli lubicie słodkie ciasta - wsypcie więcej. Z taką ilością (120 g) wyszło w sam raz dla mnie, ale np. nie zaszkodziłaby mu polewa czekoladowa. Jeśli planujecie zrobić polewę, dajcie mniej cukru.

sobota, 12 listopada 2011

Lemon curd

Zrobiłam sernik (kolejny) i strasznie chciałam czymś pysznym go posmarować.
Po przyjemnych poszukiwaniach znalazłam TO!  L e m o n   c u r d. Jeśli zastanawialiście się, jak smakuje niebo w gębie, to właśnie tak - aksamitnie, słodko z bardzo wyraźną nutą cytryny, świeżo, niepowtarzalnie...  Ten krem, czy jakkolwiek określić jego budyniowo-koloidalną konsystencję, jest po prostu FANTASTYCZNY :)

Gwarantuję, że się w nim zakochacie tak, jak ja :)



Lemon curd
(przepis z Kwestii Smaku)


3 cytryny (skórka i sok)
100 g cukru
100 g masła (bardzo zimnego)
3 jajka kurze lub 12 przepiórczych


Cytryny należy sparzyć, wyszorować szczoteczką, zetrzeć skórkę na drobnej tarce (tylko żółtą część - biała jest gorzka). Resztę cytryny (tzn. tę obdartą ze skórki ;)) - wycisnąć.

Jajka roztrzepujemy widelcem albo trzepaczką. Łączymy ze skórką cytryny, sokiem i cukrem. Mieszamy.

W małym garnuszku gotujemy wodę (na bardzo małym gazie - powolutku - ma się gotować tylko odrobinkę). Na garnku stawiamy miskę lub garnuszek, w którym mamy masę jajeczno-cytrynowo-cukrową.  Cały czas mieszając (drewnianą łyżką) bardzo powoli podgrzewamy masę (ok. 5-10 min). 
Następnie dodajemy bardzo zimne! masło - po łyżce. Cały czas mieszamy!  Jak masło się rozpuści, dodajemy kolejną łyżkę i kolejną, aż do końca 100-gramowej porcji. Nie przestajemy mieszać. Jak masa zacznie gęstnieć, wyłączamy gaz, zdejmujemy miseczkę z masą i odstawiamy do ostygnięcia. Przechowujemy w lodówce do 3 dni.


Rewelacyjnie pyszne!!

Smacznego i Wam życzę :)

poniedziałek, 7 listopada 2011

Sernik z malinowymi esami-floresami i czekoladowym spodem

Zachęcona pierwszymi sukcesami sernikowi, postanowiłam zrobić kolejny :) Długo się zastanawiałam, na który się zdecydować i w końcu skusiłam się na ten. Niestety poza sezonem naprawdę skomplikowane jest kupienie świeżych malin, a ja mrożonek nie jem... Skorzystałam więc z podpowiedzi autorki i użyłam konfitury malinowej (domowej). Konfitura okazała się cięższa, niż mus i (mimo że kładłam ją naprawdę delikatnie) trochę zapadła się w masę serową. Niemniej jednak - sernik jest w porządku. Choć dla mnie osobiście - zbyt słodki - następnym razem zrezygnuję ze spodu.

A zatem...




I uwaga już na początku - poza tortownicą potrzebna jest duża forma, do której tortownica się zmieści - sernik piecze się w kąpieli wodnej.


Sernik z malinowymi esami-floresami i czekoladowym spodem
(na tortownicę o średnicy 23 cm)

Na spód:
65 g czekolady gorzkiej
65 g miękkiego masła
50 g drobnego cukru
1 jajko kurze lub 4 przepiórcze
40 g mąki (pszennej lub ryżowej w wersji bg)

Masa serowa:
500 g tłustego sera na serniki (trzykrotnie mielonego)
500 g sera mascarpone
5 jajek kurzych lub 20 przepiórczych
1 szklanka (200 g) cukru
3 łyżki mąki (pszennej lub ryżowej w wersji bg)
80 ml śmietany kremówki (30 % lub 36 %)
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii lub ziarenka z jednego strąka (ja dałam ziarenka)

Mus malinowy:
150 g malin + 2 łyżki cukru lub 15 łyżeczek konfitury malinowej (ja dałam mniej)


Piekarnik nagrzewamy do 175℃. Gotujemy wodę do kąpieli wodnej naszego sernika - musi być wrzątek.

Przygotowujemy brownie na spód: roztapiamy czekoladę - najlepiej w kąpieli wodnej, masło ucieramy z cukrem na białą, puszystą masę. Jajka ubijamy na pianę (w miarę możliwości). Następnie delikatnie łączymy składniki: czekoladę (ma być lekko ciepła, ale nie gorąca) z masłem utartym z cukrem, następnie przesiana mąka i na koniec jajka. Szczelną tortownicę, obłożoną bardzo dokładnie grubą folią aluminiową, smarujemy masłem i wykładamy czekoladowym ciastem. Pieczemy ok. 6 min, aż pojawi się lekka skorupka. Wyciągamy.

W międzyczasie robimy masę serową - oba sery ucieramy na wolnych obrotach przez ok. 2 min na gładką masę. następnie dodajemy cukier. Miksujemy (wolniutko, żeby nie napowietrzać masy). Następnym krokiem jest dodanie jajek. Powoli, po trochu, po każdym miksujemy 15-30 sekund. Na końcu "wmiksowujemy" śmietankę i wanilię.

Tortownicę wkładamy do większej formy. Masę wykładamy na podpieczony spód. Na powierzchni masy, BARDZO DELIKATNIE i POWOLI robimy poziome kleksy z musu/konfitury. Małą, cieniutką wykałaczką robimy pomiędzy kleksami (zahaczając o nie również) kilka ósemek - taki śliczny ornamencik wychodzi.

Do dużej formy wlewamy wrzątek - do połowy obłożonej szczelnie folią aluminiową tortownicy. 

Ostrożnie wstawiamy do piekarnika. Pieczemy 15 min. w temperaturze 175℃. Następnie zmniejszamy temp. do 120 ℃ i pieczemy półtorej godziny. Sernik studzimy 15 min w zamkniętym piekarniku. Następne 15 min - powoli uchylamy piekarnik. Po tym czasie - wyciągamy sernik z piekarnika całkowicie i studzimy. Zupełnie wystudzony wstawiamy na całą noc do lodówki.

Wiem, że może to brzmieć skomplikowanie, ale nie jest takie.

Smacznego!

niedziela, 6 listopada 2011

Ciasto dyniowe z białą czekoladą

Dyni ciąg dalszy. I goście. Tym razem - coś na słodko dla odmiany.
Szybkie, awaryjne (jeśli mamy np. wcześniej zrobione puree z dyni - napiszę i o nim, obiecuję) ciasto. Polecam.
Wilgotne, zbite, trochę przypominające zakalec, ale jednak nim nie będące, z chrupiącymi orzechami i przepyszną polewą z białej czekolady. Pycha!

Uwaga! Szybko znika :)





Ciasto dyniowe z białą czekoladą
(oryginalny przepis z Kwestii Smaku)


Ciasto:
2 słoiczki puree z dyni (półtorej szklanki) lub 1 szklanka drobno startej dyni
1 szklanka mąki kukurydzianej (w oryginalnym przepisie była pszenna)
3/4 szklanki orzechów włoskich, posiekanych (w oryginalnym przepisie były zrumienione na patelni dodatkowo - myślę, że to super opcja, ja po prostu o zapomniałam :) )
1 łyżeczka proszku do pieczenia (u mnie bg)
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka z czubkiem przyprawy do piernika
1 łyżka świeżo startego imbiru
1/2 szklanki brązowego cukru (jeśli robicie z mąki kukurydzianej tyle wystarczy - mąka sama w sobie jest słodkawa)
1/3 szklanki roztopionego masła
1 jajko kurze lub 4 przepiórcze
ziarenka z 1 strąka wanilii (lub 1 i 1/4 łyżeczki ekstraktu z wanilii)
łyżka siekanych migdałów (do posypania)

Polewa:
100 g (tabliczka) białej czekolady
3 łyżki śmietanki kremówki (30 % lub 36 %)

Piekarnik nagrzać do 175 st. C. Formę kwadratową (22 x 22 cm) wysmarować masłem (chyba, że macie silikonową).

Suche składniki (mąkę, proszek, przyprawę do piernika, sól) wymieszać w jednej misce. W drugiej zmiksować jajka, masło, cukier, wanilię, imbir i dynię. Połączyć z suchymi składnikami i 1/2 szklanki orzechów.

Przełożyć do formy. Piec ok. 40 min - do suchego patyczka.

W międzyczasie zrobić polewę: w garnku zagotować śmietankę. Zdjąć z ognia i dodać połamaną w kosteczki czekoladę. Mieszać, aż czekolada całkiem się rozpuści. Odstawić na kilkanaście minut, żeby polewa stężała. Posmarować wystudzone ciasto. Posypać orzechami włoskimi i siekanymi migdałami.

Pokroić na kwadraty i pałaszować :)

Smacznego!

sobota, 5 listopada 2011

Dyniowe curry z bakłażanem

Sezon na dynie mógłby się dla mnie nie kończyć :)
Również z estetycznych względów - to jakby jesień zamknięta w... warzywie (rety, mało romantycznie to zabrzmiało).

Dziś propozycja następująca: curry z dynią i bakłażanem. Znalezione u Bei. Zmieniłam przyprawy, bo nie miałam kilku. Dzięki - jest pyszne!
(szczególnie po 2 dniach, jak się dobrze przegryzie)




Dyniowe curry z bakłażanem


3 łyżki oliwy z oliwek
1 duża czerwona cebula
3 ząbki czosnku
650 g dyni pokrojonej w zgrabną, nie za dużą kostkę
400 g bakłażana (forma ta sama, co w przypadku dyni)
3 łyżeczki ulubionej mieszanki curry (ja dałam: kolendrę mieloną, kmin rzymski, cynamon, imbir i garam masalę)
1/2 łyżeczki słodkiej papryki
1/2 łyżeczki kurkumy
250 ml przecieru pomidorowego/passaty
200-300 ml wody lub bulionu warzywnego bez glutaminianu sodu
sól do smaku

Cebulę szatkujemy, czosnek miażdżymy lub drobniutko siekamy.
Dynię obieramy ze skórki i pozbywamy się nasion. Bakłażana myjemy, osuszamy i kroimy w średniej wielkości kostkę - podobnie zresztą, jak dynię.
I teraz tak: cebulę dusimy chwilę na rozgrzanej oliwie, po kilku minutach dodajemy czosnek i przyprawy (za wyjątkiem kurkumy - instrukcja Bei, ja smażę zawsze wszystkie przyprawy razem), chwilę jeszcze smażymy (ok. 1-2 minuty), następnie dodajemy pokrojone warzywa oraz kurkumę (jeśli nie zrobiliśmy tego wcześniej), dobrze mieszamy z przyprawami, dodajemy przecier pomidorowy/passatę oraz wodę/bulion Solimy, mieszamy i gotujemy do miękkości. 






Podajemy z ryżem, ugotowaną ciecierzycą lub soczewicą. Ja zrobiłam z ciecierzycą i wyszło doskonałe :)


Smacznego!

piątek, 4 listopada 2011

Poranna z serem

...chciałoby się napisać drożdżówka, ale drożdżówka to nie jest, z oczywistego powodu nieposiadania w składzie drożdży.
A jednak kojarzy się ze śniadaniową serową drożdżówą. Ciasto powstało z przypadku - miałam ochotę na coś z serem (znowu!), a mój organizm trochę zaprotestował przeciwko orkiszowi, bo bądź co bądź - glutenowe to to.




Postanowiłam skorzystać z okazji i wypróbować nowe mąki - szczególnie tę z prosa.

Wyszło ciekawe. Dość ciężkie i specyficzne w smaku (smak - proso, "ciężar" - mąka arachidowa), ale ciekawe jako urozmaicenie śniadaniowo-kawowo-podwieczorkowego menu.

Ciasto z prosa z białym serem
(na formę 21 x 23 cm)

1 szklanka mąki z prosa
1/2 szklanki mąki kukurydzianej
1/2 szklanki mąki arachidowej (zmielone orzechy arachidowe)
1 łyżeczka proszku do pieczenia (z lekkim czubkiem)
1 łyżeczka sody
1 duży kefir naturalny (taki 400 g)
2 jajka kurze lub 7 przepiórczych
1/2 szklanki brązowego cukru
100g masła (roztopionego)

masa serowa:
300 g sera do serników (ja najbardziej lubię Piątnicę)
1-2 cukry wanilinowe

Piekarnik nagrzewamy do180 st C.

Składniki na ciasto miksujemy w dowolnej kolejności - może być, jak na muffiny - suche + mokre.
Ser ucieramy chwilę z cukrem.

Ciasto dzielimy na 2 części. Spód wysmarowanej masłem lub silikonowej formy wykładamy jedną porcją ciasta. Następnie masa serowa i druga porcja ciasta na wierzch. Pieczemy ok 45 min. Po 25 min włączamy termoobieg.
Sprawdzamy patyczkiem, czy suche.
Jemy wystudzone - najlepiej zimne na następny dzień - do czarnej kawy albo gorzkiej. Można pokusić się o posypanie cukrem pudrem :)

Smacznego!




środa, 2 listopada 2011

Zupa z dyni

Zimno. Mgliście. Chłód przenika wszystko, wciska się w każdą szparę, każdą nieszczelność podokienną... I człowiekowi jakoś zimno w środku się robi.
Piję litrami herbaty różne. Earl grey, rooibos, marcepanowa sencha, lipa, rumianek z miodem, yerba mate z kakao, imbir z miodem i cytryną... Trochę pomaga.
Ale mam też inne lekarstwo - słoneczną przeciwwagę dla zimniska - piękną, żółtą i rozgrzewającą zupę z dyni. Naturalny antydepresant :)





Przepis dawno temu znalazłam u Liski.


Zupa z dyni z szałwią i czosnkiem


ok. 1 kg dyni
5 ząbków czosnku
2 łodygi selera naciowego (ja nie miałam, więc dałam pół średniego selera korzeniowego)
1 cebula
75 ml oliwy z oliwek
1 łyżka posiekanej świeżej szałwii
łyżeczka soli
pieprz, gałka muszkatołowa
1,5 litra bulionu warzywnego (u mnie eko-kostka bez glutaminiany sodu)

pestki dyni albo orzechy włoskie

Dynię myjemy, obieramy ze skórki, kroimy na ok. 2 cm kosteczkę.
Cebulę kroimy drobno, czosnek przeciskamy przez praskę.
W garnku (dość dużym!) rozgrzewamy oliwę z oliwek, wrzucamy czosnek i szałwię. Smażymy chwilę, po czym dodajemy cebulę, seler i dynię. Chwilę dusimy, żeby odrobinę warzywa zmiękły. Zalewamy bulionem. Gotujemy 20-30 min - początkowo na dużym ogniu przez kilka minut, potem zmniejszamy. Kiedy warzywa będą miękkie, dodajemy sól. Miksujemy na krem. Doprawiamy świeżo mielonym pieprzem i gałką muszkatołową (świeżo startą).

Podajemy posypane uprażonymi pestkami dyni lub orzechami włoskimi.

Smacznego!

wtorek, 1 listopada 2011

Mój pierwszy sernik

Od dziecka uwielbiałam serniki. Podobno, jak miałam okresy nic-nie-jedzenia, jedyną rzeczą, która mi smakowała był właśnie sernik. A jednak nigdy nie odważyłam się zrobić własnego.
Kilka dni temu dotarł do mnie wreszcie mój wyczekany, wymarzony robot Kitchen Aid :)
Pomyślałam, że sernik to będzie bardzo dobry debiut. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Z przepisu na sernik idealny z Kwestii Smaku.
Jest naprawdę pyszny - delikatny, kremowy i, hmmm, mocno śmietankowy :)




Spróbujcie! Podobno nie opada (u mnie nie opadł, więc jest 1:0 na plus)


Sernik waniliowy
(na tortownicę 23-25 cm)

Na sernik:
1 kg białego sera zmielonego trzykrotnie na serniki (u mnie Piątnica)
5 jajek kurzych lub 20 przepiórczych
3 łyżki mąki ryżowej (w oryginale jest pszenna)
200 g drobnego cukru do wypieków
125 ml śmietany kremówki (30 % lub 36 %)
aromat wanilii: 3 łyżeczki ekstraktu z wanilii, ziarenka wyłuskane z przekrojonej wzdłuż 1 laski wanilii, lub/i
dodatkowo 1 łyżeczka pasty waniliowej czy torebka cukru waniliowego z prawdziwą wanilią 

Na wierzch:
250 ml kwaśnej śmietany 18%
3 łyżki drobnego cukru



Piekarnik nagrzewamy do 175 st. C. Tortownicę z odpinanym brzegiem smarujemy masłem, na spód kładziemy papier, który "wypuszczamy" na zewnątrz. Wnętrze też można wyłożyć papierem, ale nie jest to konieczne. W każdym razie ścianki obowiązkowo smarujemy masłem.


Ser i mąkę ucieramy z cukrem na średnich obrotach na gładką masę - jeśli trzeba zeskrobujemy szpatułką masę ze ścianek misy miksera. Ucieramy ok. 2 min.

Do lśniącej, aksamitnej masy, dodajemy po jednym jajku (l= 4 przepiórcze). Po każdym jajku miksujemy ok. 30 sek. na średnich obrotach. Uwaga: teraz lepsze będzie mieszadło miksera, niż ubijaczka.

Wanilię i kremówkę miksujemy z masą na małych obrotach tylko do połączenia się składników - chodzi o to, żeby nie napowietrzać masy.

"Ciasto" przelewamy do tortownicy i wstawiamy do nagrzanego do 175 st. C piekarnika na 15 min. Następnie zmniejszamy temperaturę do 120 st. C i piec 1 i 1/2 godziny. Po tym czasie sernik wyjmujemy na chwilę i polewamy kwaśną śmietaną połączoną z cukrem. Wstawiamy z powrotem do piekarnika na 15 min.

Gotowy sernik wyciągamy na kratkę i studzimy.

Całkowicie wystudzony sernik wstawiamy do lodówki na całą noc, żeby się ściął ładnie.
Podawać można z musem truskawkowym, ze świeżymi owocami, z musem morelowym - z czym chcecie.


Smacznego!


niedziela, 30 października 2011

Bułeczki kukurydziano-ziemniaczane

Wróciłam!

I biorę się za nadrabianie braków blogowych :)

Dziś proponuję bułeczki z Pracowni Wypieków - bułeczki kukurydziano-ziemniaczane.
Są mięciutkie, wbrew pozorom dość neutralne w smaku i w sumie proste do zrobienia. W sam raz na leniwe niedzielne śniadanie (oczywiście przygotowane w sobotni późny wieczór). Spróbujcie - polecam!






Bułeczki kukurydziano-ziemniaczane
(na 8-9 sztuk)


300 g mąki orkiszowej (typ 700)
100 g ugotowanych ziemniaków przeciśniętych przez praskę
100 g mąki kukurydzianej
1 łyżeczka suchych drożdży lub 15 g świeżych + 1 łyżeczka cukru
1 1/2 łyżeczki soli
1 łyżka masła
2 łyżeczki oliwy z oliwek
250 ml wody

Jeśli mamy świeże drożdże musimy je rozkruszyć i zasypać cukrem, a kiedy się rozpuszczą dodajemy 2 łyżki mąki i 100 ml ciepłej (nie gorącej!) wody. Odstawiamy na 10-15 min. Po tym czasie dorzucamy resztę składników i zagniatamy  ciasto. Powinno być miękkie, elastyczne i nieklejące się.
Przekładamy do miski, przykrywamy folią (miskę) i odstawiamy w ciepłe miejsce bez przeciągów na godzinę.
Wyrośnięte ciasto dzielimy na 8-9 części, ręką posmarowaną oliwą formujemy z nich zgrabne bułeczki-kuleczki,  odkładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i odstawiamy na kolejne 30-40 min do wyrośnięcia.
Piekarnik nagrzewamy do 210 st. C.
Następnie posypujemy bułki mąką kukurydzianą albo orkiszową (lub kaszką kukurydzianą).
Na dno piekarnika (albo na najniższą blachę) wsypujemy pół szklanki kostek lodu i wstawiamy bułeczki na środkowy poziom. Pieczemy 12 min, po czym zmniejszamy temp. do 180 st. C, włączamy termoobieg i przyprawiamy nasz wypiek o rumieńce złociste :) (jeśli komuś bułeczki z(a)rumieniły się już podczas tych 12 min pieczenia, to nie trzeba ich dopiekać).
Po upieczeniu spryskujemy delikatnie wodą i odstawiamy do wystudzenia.

Smacznego!

sobota, 22 października 2011

Sikorzyno

To moje ukochane miejsce na ziemi, poza Domem :) Sikorzyno - dwór Wybickich. Miejsce, w którym czas się zatrzymał, które oddycha historią, ciepłem i szlachetnością wieków. Kuchnia, w której stoi stary piec chlebowy, miedziane rondle, wiszące pod sufitem suszone zioła. Wszystko jest spójne i piękne. Nie ma tam nic niepotrzebnego. W pokoju z zielonym piecem stoi pianino - piękny, stary, rzeźbiony instrument ze świecznikami - można wejść i pograć. Muzyka zdaje się być nieodłączną częścią tego miejsca.
Marzyliście kiedyś o wehikule czasu? Znalazłam jeden - w Sikorzynie :)