Lubię prostotę i naturalność.
Lubię polne kwiaty na stole przykrytym lnianym obrusem.
Lubię pachnące jabłka, sok z czarnego bzu, poranną rosę.
Lubię śpiew ptaków i kawę w surowym, glinianym kubku.
W ogóle lubię glinę i naczynia z niej wykonane. Kojarzą mi się z prasłowiańszczyzną, z ogniskiem domowym, z jakąś niezwykłą niezłożonością i czystością formy...
I dlatego, kiedy zobaczyłam to, co nazywa się dziś garnkiem rzymskim po prostu się...zakochałam :) Nie do końca w jego funkcjonalności, ile w estetyce, bezpretensjonalności, ludowości swoistej-a-nieprostrokatej.
Gdy dziś dotarła do mnie paczka z dwoma pięknymi naczyniami, od razu postanowiłam, że wtorkowy obiad będzie... glinianym eksperymentem :)
Garnek rzymski to po prostu duża, gliniana...brytfanna :) Piecze się w nim bez użycia tłuszczu praktycznie, w dużej mierze również bez wody. Jest kilka podstawowych zasad użytkowania, ale nie są trudne i na pewno wchodzą w krew/nawyk w miarę użytkowania.
Dzisiejsza potrawa jest absolutną improwizacją i testem, bo jeszcze nie do końca wiem (bo niby skąd!), jak długo się warzywa w tym cudzie piec powinno.
Zapiekanka warzywno-soczewicowa
1 cukinia
7 raczej małych ziemniaków
1 czerwona papryka
2 cebule (czerwona i biała)
3/4 szklanki ugotowanej zielonej soczewicy
kilka cienkich "plasterków" masła
żółty ser
przyprawy: kurkuma, kmin rzymski, sól, pieprz
Ziemniaki obieramy, podgotowujemy w osolonej wodzie z dodatkiem kurkumy i kminu.
Soczewicę gotujemy w osolonej wodzie z liściem laurowym albo dwoma.
Paprykę kroimy na paseczki, cukinię na plasterki.
Cebule siekamy i podsmażamy na oliwie z oliwek (dodając pod koniec kurkumę i kmin).
W odpowiednio przygotowanym garnku rzymskim (namoczonym, itd.), układamy warstwami: ziemniaki, papryka, cukinia, cebule, soczewica, itd. Co jakiś czas (np. po warstwie soczewicowej) dodajemy kilka strzępków/kawałków/cieniuteńkich plasterków masła (jak ktoś nie lubi, można ten krok pominąć). Przykrywamy zapiekankę plasterkami cukiniowymi.
Posypujemy wierzch solą, pieprzem, kurkumą i kminem. Przykrywamy glinianym wieczkiem i wstawiamy do zimnego piekarnika.
Podgrzewamy piekarnik z garnkiem w środku do 200 st. C i pieczemy jeszcze jakieś 20 min (od momentu osiągnięcia 200 st.).
Wyciągamy garnek, stawiamy na desce drewnianej/bambusowej lub innej - ważne, żeby ta powierzchnia nie była zimna, bo glina popęka od różnicy temperatur. Zdejmujemy wieczko, kładziemy 3 plasterki żółtego sera albo ile kto lubi. Przykrywamy jeszcze na chwilę, żeby ser się roztopił i... zjadamy :)
Smacznego!
Powinnaś sobie tadżin sprawić do kompletu :)
OdpowiedzUsuńKasia W.
o tak! ale chciałabym go przywieźć stamtąd, a nie kupować przez neta... :)
OdpowiedzUsuńhãng eva
đặt vé máy bay đi mỹ ở đâu
vé máy bay korean air
mua vé máy bay đi mỹ giá rẻ
giá vé máy bay từ tphcm đi canada
Cuoc Doi La Nhung Chuyen Di
Ngau Hung Du Lich
Tri Thuc Du Lich
vé máy bay đi canada