W tej właśnie książce znalazłam przepis na pierogi z mąki hreczanej, czyli po prostu z gryki. Dziś mąkę gryczaną uważa się za dziwactwo i kupić ją można (za ciężkie pieniądze!) tylko w sklepach ze zdrową żywnością. Kiedyś, taka mąka była stosowana niemal tak często, jak mąka pszenna. Ech, gdzie te czasy!
Mąka gryczana jest zdrowa i...wytrawna. Podobnie, jak gryczany miód. W przepisie na pierogi zakochałam się od pierwszego wejrzenia :) Uczciwie uprzedzam, że przygotowanie jest procesem raczej długotrwałym, choć zasadniczo nie nadmiernie pracochłonnym.
Przy przygotowaniach podglądał mnie...kot. Taka wiejska kontrola jakości :)
Przepis oryginalny zmodyfikowałam po swojemu, bo raczej nie darzę szczególną estymą sugerowanego w tekście farszu z mięsa lub płucek cielęcych (!!). Przepis oryginalny podaję, dla chętnych, o zmianach zaraz.
FARSZ (można przygotować dzień wcześniej, żeby już mieć gotowy i wystudzony):
- pół szklanki ugotowanej zielonej soczewicy,
- 5 pieczarek
- pół cebuli
- garść kiełków na patelnię (to taka mieszanka różnistych kiełków do zakupienia w sklepach większych takich albo ze zdrową żywnością)
- woreczek kaszy gryczanej
- sól, pieprz, kurkuma
- oliwa z oliwek
Kaszę gotujemy zgodnie z wytycznymi na pudełku. Cebulę i pieczarki kroimy w drobną kosteczkę. Na patelni rozgrzewamy oliwę. Wrzucamy tam cebulkę i kurkumę (ile, kto lubi - pamiętamy, że zbyt dużo=gorzkie), solimy. Jak się zeszkli, dorzucamy pieczarki i pieprz. Czekamy aż puszczą sok (choć trochę) i dodajemy kiełki i po 2 minutach - soczewicę. Na koniec wszystko przekładamy do kaszy i mieszamy.
Wygląda tak:
Ok, farsz gotowy. Odstawiamy.
Teraz pora na CIASTO.
- 400 g mąki gryczanej,
- dwa jaja kurze lub 6-8 przepiórczych
- sól
- kwaśna śmietana (duża) 18%
Stolnicę wyciągamy, odkurzamy jeśli trzeba :), posypujemy mąką gryczaną (pozostałą z tego 0,5 kg, który kupimy, bo nie mamy innej opcji).
Na stolnicę wywalamy składniki wszystkie i zagniatamy, zagniatamy, zagniatamy do uzyskania w miarę gładkiego, nieklejącego się do łapek, ciasta. Nie przejmujcie się - w trakcie wyrabiania ciasto BARDZO się klei, ale to mu przechodzi potem (a przynajmniej powinno). Można tę czynność zrobić też w misce, żeby stolnicy nie brudzić i taką śliczną i gładką pozostawić do wałkowania.
Ciasto ma być mniej więcej takie:
Jak już osiągniemy satysfakcjonujący efekt, zabieramy się za wałkowanie. Dzielimy ciasto na dwie części. Jedną posypujemy mąką troszkę i odkładamy, a druga - na stolnicę. Mączny prysznic, coby się nie kleiło i do dzieła. Wałkujemy na jakieś pół cm albo troszkę cieniej, ale bez przesady.
Ach! zapomniałam dodać, że ja nie robiłam małych pierożków, ale coś na kształt pierogowej rolady - bardzo dobra wyszła :)
Po rozwałkowaniu, nakładamy farsz. i ostrożnie zwijamy naszą roladkę, żeby przypominała...roladkę :)
Jak nam się to uda, zawijamy zawijańca w posmarowany masłem papier do pieczenia i robimy coś na kształt dużego cukierka albo innej maści paczuszki. Można też posmarować pieroga, a nie papier albo jedno i drugie!
Z drugą partią ciasta robimy dokładnie to samo.
Jak już mamy dwa soczewicowe "cukierki", wkładamy je na blasze do nagrzanego (180 st. C.) piekarnika i pieczemy 1 h 20 min (albo nawet 30!). No niestety. Pieróg się piecze długo, ale warto poczekać :)
Po mniej więcej godzinie można pieroga wyjąć z papieru, posmarować roztrzepanym białkiem i włożyć na 20 min jeszcze do piekarnika - będzie ładnie przypieczony.
Gotowy wygląda trochę, jak pasztet albo rolada ze schabu, czyli tak. Voila!
Życzę Wam dobrej niedzieli i... smacznego!!