wtorek, 1 lutego 2011

Kiedy wychodzi słonko...

Dziś zaświeciło słońce! Zrobiło się tak niesamowicie wiosennie, że postanowiłam pobuszować z aparatem po ogrodzie. Kot też tak postanowił (tyle, że zrezygnował z aparatu). Wystawiłyśmy (no kot to "ona") nosy do słoneczka, ale zbyt długo nie dało się korzystać z tego ciepła naturalnego, bo jednak mróz nadal tutaj trzyma i szybko zmarzły nam (kotu najwyraźniej też!) uszy i łapki.
Jednak zanim skryłyśmy się w bezpiecznej przestrzeni ciepłego domu, udało mi się znaleźć prawdziwe skarby natury! Śnieg w dużej mierze stopniał i odsłonił, jak Sezam, niesamowite piękno, najwidoczniej przez niego wcześniej skrzętnie zakonserwowane.
A że nie mogę codziennie gotować, bo...hmm, nie potrafię tak szybko "przerobić" wcześniejszych dokonań - dziś o dyskretnym wsi uroku. Nawet pokusiłam się o kolaż :)






Taki mały musiałam zamieścić... większy się nie zmieścił... ale powiększyć się da! Polecam tę opcję :)


Spójrzcie na ten ażur przecudny (powiększywszy najpierw zdjęcie)!! Aż chciałoby się go przenieść na serwetę, obraz, ornament... Cudo!


Życzę Wam przyjemności szukania i znajdowania takich niespodzianek przyrody :)

3 komentarze: