Siedzę na korytarzu w Zakopanem. Czekam aż wszyscy młodzi pójdą spać.
I, kiedy tak siedzę, przychodzi mi do głowy pytanie... Z czym kojarzą się Wam śliwki?
Mnie - z nieubłaganie zbliżającą się jesienią, z końcem słonecznego lata, z czasem złota i purpury, słoty i przenikliwego chłodu, z granatem nieba, takim...głębokim, węgierkowym, śliwkowym.
A ja... lubię śliwki :) Szczególnie węgierki. Aromatyczne i mięsiste, a jednocześnie jakieś takie soczyste i...ciepłe.
To ciasto mogłoby mieć tytuł "sztuka prostoty". Przepis z Moich Wypieków zaadoptowałam i zaadaptowałam :)
Ciasto ze śliwkami (bg)
125 g masła
10 łyżek brązowego cukru
3 jajka kurze lub 9-10 przepiórczych
szczypta soli
10 łyżek mąki kukurydzianej
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia (bg)
tyle śliwek, żeby zajmowały całą blaszkę (ok. 40 g było w przepisie)
Do posypania - brązowy cukier.
Piekarnik nagrzewamy do 180 st. C.
Wszystkie składniki mieszamy mikserem na gładką masę. Ciasto przekładamy do foremki - ja miałam silikonową o średnicy 20 cm. Formę smarujemy masłem lub/i (jeśli nie jest silikonowa - wykładamy papierem). Wygładzamy powierzchnię ciasta, układamy na niej przekrojone na połówki śliwki (środkiem do góry). Posypujemy cukrem i wkładamy do piekarnika.
Pieczemy aż ciasto będzie rumiane. Sprawdzamy patyczkiem - ciasto musi być suche.
Wyjmujemy, studzimy. Banalne, prawda?
Pyyyyyszne jest!!
Smacznego :)