piątek, 4 lutego 2011

Z witaminami za pan brat







Mam czasem wrażenie, że witaminy to hasło, którym, obok tranu i szpinaku, straszyło się dzieci...
Trochę szkoda, że taką właśnie antyreklamę im serwowano poprzez zmuszanie i wmuszanie. Wszystkie te trzy elementy są pyszne, jeśli dobrze je "oprawić". Dziś kilka słów o tym właśnie: o witaminach, oleju (choć nie o tranie akurat) i uczcie nie tylko dla podniebienia.


Oczywiste jest, że witamin nie da się przyrządzić. Możemy jedynie myśleć o ich... zachowaniu.
Jestem ogromną fanką warzyw i owoców w formie soku. Tutaj jednak, najbardziej funkcjonalna pod kątem jak najwyższej ilości witamin w tym, co zostanie z owocków, jest wyciskarka, a nie sokowirówka. Myślę więc, że warto trochę oszczędzić i sobie takie urządzenie zafundować. Ale to moje prywatne zdanie. Sok jest WYŚMIENITY!
Dziś nie będzie przepisów godnych Grand Hotelu. Dziś będzie prosto, bo prostotę w kuchni i życiu lubię i cenię.





Sok z marchwi i świeżego ogórka.
(ja robię 50/50 ale powinno być więcej marchwi).
Doskonały na gorące popołudnie albo słoneczny poranek. Pomaga na problemy ze skórą (ze względu na dużą zawartość krzemu w ogórku).




Polecam też świetny, kiedy ma się ochotę na coś słodkiego (innego, niż ciastka, cukierki czy czekolada), sok z jabłka, gruszki i pomarańczy (w proporcji 2:1:1)!



Przyznaję, że proces przygotowywania lub tworzenia tego, co jem, jest dla mnie czymś absolutnie fascynującym. Uwielbiam też fotografować jedzenie :) (jedni lubią robić portrety ludziom, inni miastom, a ja...jedzeniu).
Od niedawna mam możliwość samodzielnego tłoczenia oleju. To jest coś nieprawdopodobnie świetnego!! Wiem, może ciężko uwierzyć w to, że można podniecać się robienie oleju, ale... no mnie to kręci :) 
Ten proces, w którym magicznym sposobem twarde ziarenko rozdziela się bez najmniejszego kłopotu na suchą, przypominającą miniaturową choinkę, czekoladowo-brązową łupinkę i złocisty, orzechowo pachnący olej, jest naprawdę piękny! Dla mnie jest w każdym razie. 
Moim absolutnie ulubionym olejem jest ten z lnu. I oto krótka, obrazkowa historia tworzenia...




Olej lniany jest jednym z najzdrowszych i najlepszych. Jest lekki (jak na olej), orzechowy, delikatny, aksamitny i...do stosowania tylko na zimno!! To ważne. Cudownie smakuje z awokado i pleśniowym serem albo w sałatce z pomidorów, awokado, papryki, sałaty lodowej z dodatkiem niesolonych orzechów ziemnych. (Aż się zrobiłam głodna!)

I jeszcze na koniec coś o uczcie dla...oka.
Moja Mama robi mus morelowy, który jest po prostu CUDEM. W każdym calu, bo...
  • smakuje, jak "ucieleśnienie" powiedzenia "niebo w gębie" (delikatnie słodki z kwaskową nutą - ale raczej taką szesnastką, niż półnutą)
  • jest absolutnie wszechstronny (cudownie komponuje się z mięsami czy białym serem, a i sam jeden jest kwintesencją podwieczorku/deseru)
  • jest... piękny! Złocisty, lśniący, aksamitnie gładki (ale nie tak sztucznie, jak sklepowe dżemy!). Wygląda, jak słońce złapane w najpiękniejsze letnie popołudnie...
Wiele razy pytałam o proporcje cukru i owoców... Niestety, odpowiedź brzmi "na oko". Jak kiedyś spróbuję sama złapać słońce, obiecuję przekazać ścisłe dane, jak tego dokonać :)
A tymczasem - odrobina słoneczności dla Was, Kochani!!







1 komentarz: